2021-05-02

Zgadza się! Codziennie giną ludzie. Chociaż tematem przewodnim wszelkich wiadomości są statystyki Covid 19, to nie zapominajmy o innych, jakże okrutnych statystykach. Mam tu na myśli nasze drogi i żniwo, jakie śmierć na nich zbiera co roku. Już wielokrotnie o tym pisaliśmy, szukaliśmy rozwiązań, przesyłaliśmy projekty i…. jest jeszcze gorzej.

Trzecie od końca miejsce w Unii Europejskiej.

Jak wynika z opublikowanego raportu Komisji Europejskiej, w 2020 roku „zginęło u nas w wypadkach drogowych 65 osób na milion mieszkańców. Tylko na Łotwie, w Rumunii i Bułgarii było gorzej”. pisze o tym Piotr Kozanecki w artykule na stronie onet.pl. Średnia unijna do 42 ofiary śmiertelne na milion mieszkańców.

Państwo, rządzący od wielu kadencji, nie mają pomysłu na skuteczny, realny sposób zmiany takiego stanu rzeczy. Przede wszystkim nie chcą słuchać. A może inaczej, słyszą, ale nie rozumieją. W 2019 roku premier obiecywał poważne zmiany w systemie dotyczącym kierowcy. Był to wynik jednego z wypadków w Warszawie, gdzie kierowca BMW na prostym odcinku „zapolował” z prędkością 136km/h na przechodniów – tu akurat była rodzina /mężczyzna zginął na miejscu, kobieta z obrażeniami trafiła do szpitala, dziecko w wózku prawie nic się nie stało tylko dlatego, że ojciec się poświęcił/.

Jak donoszą media, chęci zmian stanowią rozgrywkę polityczną i ich szansa na ziszczenie stanowi nieokreślony punkt w naszej przyszłości. Wciąż system popełnia te same błędy, nie wyciąga wniosków, nie korzysta z rozwiązań w innych krajach, stosuje „spychologię” problemu, unika odpowiedzialności za bezradność i bezczynność zasłaniając się wyjątkowo niskiej wartości działaniami rozdmuchanymi do niewyobrażalnych rozmiarów.

A rozwiązania są, projekty są, chęć ludzi odpowiedzialnych jest, ale….

Niemoc ogarnia ludzi z Ministerstwa Infrastruktury, gdy wnioskujemy o konkretne zmiany i poprawki. Co ciekawe, los i życie norek, lisów i innych zwierząt hodowlanych wielokrotnie się poprawiał na przestrzeni ostatnich 15 lat. Była moc i była chęć do realizacji zmian w przepisach. Działo się. Jednak, gdy chodzi o człowieka, tu jakoś jest inaczej. Włącza się kiwanie głowami, mimika twarzy automatycznie przyjmuje pozę zmartwienia i współczucia, kolejne ostre słowa i obietnice kategorycznych rozwiązań….. wkrótce! Dla przykładu, wprowadzenie – rozszerzenie przepisu dotyczącego przejść dla pieszych o osoby zamierzające wejść na przejście – wałkowała się 3 lata /od wypadku w Warszawie, chociaż problem był znany już od ponad 20 lat/, co kosztowało życie około 3000 osób. Wątpię, czy ktoś z rządzących przejął się tym faktem, o ile w ogóle o nim wiedział.

Od 2018 roku w „zamrażarce sejmowej” leży projekt ustawy o kierujących pojazdami, który opracował powołany przy ministrze w 2016 roku zespół specjalistów. Rozwiązania tam zawarte, mimo korekty ministerialnej, miałyby znaczący wpływ na stan szkolenia kierowców i sposób uzyskiwania uprawnień. Nikt nie wie, ile istnień ludzkich można by uratować, gdyby wykazano się chociaż niewielką determinacją w tej sprawie.

Ostatnio Rafał Weber – Sekretarz Stanu odpowiedzialny w Ministerstwie Infrastruktury za system szkolenia i egzaminowania zapowiedział znaczne zmiany dotyczące właśnie systemu szkolenia kandydatów na kierowców. Wszystko fajnie, ale jak to bywa, szumna zapowiedz to jeszcze nie działanie, a na to trzeba będzie poczekać kolejne pewnie kilka lat. Zapowiedziane zmiany, to nic nowego. Za wyjątkiem propozycji przywrócenia minimalnego, średniego wykształcenia dla instruktora nauki jazdy, pozostałe są elementami wspomnianego wcześniej projektu ustawy o kierujących pojazdami, który leżakuje od 3 lat pod całą stertą „ważniejszych” aktów oczekujących. W tych artykułach znajdziecie te propozycje:

No cóż, przedstawiciel ministerstwa określa te propozycje jako „systemowe”, wpisujące się w szerokie plany modyfikacji przepisów prawa. Dla mnie, jak i dla innych osób orientujących się w systemie, mających szeroką perspektywę spojrzenia na te zagadnienia, wniosek jest jeden. Są to „punktowe”, wybiórcze elementy całości systemu. Ich znaczenie bez wprowadzenia zmiany całościowej systemu będzie marginalne. Bo to nie są jakieś rewolucyjne koncepcje, sięgające podstaw systemów określających szkolenie, egzaminowanie i użytkowanie dróg przez kierujących pojazdami. Ten system wybiórczego poprawiania prawa trwa od 40 lat i efekt tego stanu daje nam 3-cie miejsce od końca w rankingu zabitych i rannych na drogach.

Wybiórcze zmiany przepisów dają przede wszystkim efekt medialny a nie realny….

I pewnie o to chodzi.

Było wiele przedsięwzięć, które w swych zamiarach miały wprowadzać rewolucyjne zmiany na lepsze. Oto Wojewódzkie Ośrodki Ruchu Drogowego miały być ostoją wiedzy, rozwoju, kształtowania odpowiedzialnej postawy kierowców, instruktorów, osób odpowiedzialnych za ruch drogowy. Miały inicjować procesy pozytywnych zmian w systemach, integrować systemy biorące udział w procesie bezpieczeństwa ruchu drogowego. Z tych koncepcji już dawno pozostało może jedynie wspomnienie i kurz na półkach. Komercjalizacja ośrodków, ich status ekonomiczny i partykularnych interesów większości dyrektorów w zarodku zniszczył to wszystko, co miało stanowić idea fix powstania tych instytucji.

Innym przykładem są Ośrodki Doskonalenia Techniki Jazdy. Z wielką pompą, wielomilionowe inwestycje poczynione przez ośrodki egzaminowania, przy aprobacie samorządów dzisiaj, ledwo wiążą koniec z końcem. W większości przypadków stanowią finansową kulę u nogi dyrektorów WORD, a miały być elementem wspomagającym zmianę mentalności polskiego kierowcy, wynoszący jego kunszt i świadomość na wyżyny europejskich standardów. Idea wspaniała, realizacja /czytaj budowa/ ODTJ-ów też całkiem niezła. Zabrakło jednak konsekwencji ze strony ministerstwa, a co więcej, wycofano z przepisów prawa niektóre zapisy stanowiące fundament koncepcji omawianych ośrodków. Sierotka koncepcyjna jakoś funkcjonuje w naszym kraju, a mogła by być perełką w skali nie tylko europejskiej. Jeśli coś trzeba schrzanić, to zapraszamy do naszego kraju – tu się da!

Kolejnym smaczkiem z wielu jest koncepcja „wychowania komunikacyjnego” dzieci i młodzieży. Słuszne to i potrzebne, bo czym skorupka za młodu nasiąknie… i tak dalej. Dopóki można było „wyrwać” pieniądze unijne na rzecz budowy „miasteczek ruchu drogowego”, powstawały one w wersji stacjonarnej czy też mobilnej w całym kraju. Koncepcja, tak jak i inne została zarzucona. Leżą na stertach maty z wyrysowanymi ścieżkami drogowymi, w magazynach, w kątach, przysypane kurzem piętrzą się znaki drogowe i sygnalizatory świetlne, nikomu już niepotrzebne. Oczywiście w projekcie ustawy o kierujących pojazdami leżakującym w „sejmowej zamrażarce” są zawarte rozwiązania reaktywujące tą jakże ważną i słuszną koncepcję. Nie zmienia to jednak sytuacji – osoby odpowiedzialne za zmiany w przepisach ruchu drogowego nie widzą konieczności zmian u podstaw systemu szkolenia i egzaminowania kandydatów na kierowców. „Punktowe”, „wybiórcze” zmiany dają lepszy, doraźny efekt medialny niż jedna, dobrze skonstruowana CAŁOŚĆIOWA ZMIANA SYSTEMU.

Zastanawia również powstanie w 2002 roku i kontynuacja działania przez te wszystkie lata Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. W swej koncepcji to ciało powołane pod auspicjami ministra MI działa w zakresie:

  • proponowania kierunków polityki państwa, opracowywanie programów poprawy brd,
  • zlecanie badań naukowych,
  • inicjowania oraz opiniowanie aktów prawnych w dziedzinie brd,
  • inicjowania współpracy zagranicznej jak również działalności edukacyjno-informacyjnej,
  • współpracy z organizacjami społecznymi i instytucjami pozarządowymi,
  • analizowania i ocena podejmowanych działań.

Zakres obowiązków znamienity. Realizacja natomiast, moim zdaniem i wielu zorientowanych w systemie, jest jedną wielką porażką. Instytucja ta posiada znaczne fundusze i możliwości, ale działa z ramienia tych samych ludzi, którzy są decydentami w sprawach prawa w naszym kraju. Efektem takiego układu jest prawie zupełna dysfunkcja tego ciała doradczego przy ministerstwie. Gdyby nie miernej jakości spoty telewizyjne, ulotki i od czasu do czasu publikowane „specjalistyczne badania sytuacji” za duże pieniądze, większość z nas nie wiedziałaby, że taka instytucja w ogóle istnieje. W poszczególnych ośrodkach ruchu drogowego istnieją regionalne biura do spraw bezpieczeństwa ruchu drogowego. Do czego one służą? Naszym zdaniem tworzą dodatkowe stanowiska dla osób, które „gdzieś muszą pracować” i zarządzać funduszami „przeznaczonymi na poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego w danym regionie”, co przekłada się na sporadyczny zakup breloczków dla uczniów, organizacji jakiegoś konkursu dla młodzieży z zakresu wiedzy o brd, ewentualnie organizacji dnia otwartego w WORD. Skuteczność działalności tego typu formacji mija się zupełnie z jej nadrzędnym celem. Nikt tego nie kontroluje, nie bada skuteczności podejmowanych działań i zasadności wydatkowania znacznych funduszy.

Cud nam potrzebny Panie, cud, inaczej… niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba!

Bez takiej zmiany nie ma co marzyć o zmniejszeniu ilości wypadków ze skutkiem śmiertelnym na naszych drogach do poziomu 0% do końca 2050 roku. Łudzić się mogą laicy, wierzyć w to co mówią sami „autorzy” „punktowych zmian, tylko kto zwróci życie i zdrowie tych, którzy mogliby uniknąć takiego losu, gdyby nie ignorancja, buta, wiara we własną wszechwiedzę tych właśnie.

D. C.